Rozmawiam z Urszulą Krajewską, siostrą ze Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa (Sacré Coeur) i pracowniczką warszawskiego biura JRS Polska. Od 1 do 4 maja s. Urszula odwiedzała Oujdę w Maroku.
1. Czym zajmujesz się w JRS?
W JRS z jednej strony jako radca prawny udzielam porad prawnych cudzoziemcom, a z drugiej zajmuję się rzecznictwem (advocacy), czyli wpływaniem na zmianę systemu, w tym prawnego, tak, żeby bardziej uwzględniał prawa i potrzeby takich osób.
2. Ostatnio byłaś w Maroku…
Tak, to prawda. Miałam okazję spędzić kilka dni w Oujdzie na północnym wschodzie Maroka, bardzo blisko granicy z Algierią.
3. Czy to miało jakiś związek z Twoimi zadaniami w JRS?
W pewnym sensie tak, bo odwiedziłam tam parafię katolicką bardzo zaangażowaną w pomoc osobom migrującym. Tamtędy prowadzi zachodnia odnoga szlaku śródziemnomorskiego. Migranci, głównie ze wschodniej i subsaharyjskiej Afryki, dostają się tam przez pustynię, próbując dotrzeć do Europy, przede wszystkim do Hiszpanii, doświadczając po drodze wielu niebezpieczeństw. Kościół katolicki w Oujdzie słynie natomiast jako jedno z miejsc schronienia, gdzie każdy, kto potrzebuje pomocy, na pewno ją dostanie.
Dla mnie była to okazja, żeby choć odrobinę dotknąć sytuacji migrantów w północnej Afryce i poznać bardzo życzliwą im społeczność katolików. To jest prawdziwa inspiracja dla moich działań rzeczniczych, które prowadzę w JRS. Tym niemniej sam pobyt tam był elementem mojej formacji zakonnej jako młodej profeski, czyli siostry po pierwszych ślubach.
4. Czy to znaczy, że zakon, do którego należysz (Zgromadzenie Najświętszego Serca Jezusa Sacré Coeur) jest zaangażowany w tę pomoc? Kto prowadzi ten projekt?
Dokładnie tak! Montse Prats, jedna z moich współsióstr z Hiszpanii, należy do wspólnoty międzyzakonnej (tworzonej ze Zgromadzeniem Jesús-María, czyli Jezusa i Maryi), która prowadzi tam Dar Kum czyli dom dla kobiet i dzieci. Natomiast ojcowie ze Zgromadzenia Misjonarzy Matki Bożej Pocieszenia zajmują się mężczyznami oraz duszpasterstwem w parafii (do której zresztą należą głównie zagraniczni studenci tamtejszego uniwersytetu). Można powiedzieć, że za cały projekt wsparcia migrantów w tamtym miejscu odpowiedzialny jest po prostu Kościół Katolicki, diecezja Rabatu, parafia Oujda.
5. Jakie wsparcie można tam otrzymać?
Jak wspomniałam, każdy, kto w tamtej okolicy znajdzie się w potrzebie na szlaku do Europy, niezależnie od pory dnia i nocy, może przyjść do tamtejszego kościoła i liczyć na wsparcie. Dostanie miejsce do spania, jedzenie, możliwość umycia się oraz asystę w poszukiwaniu bardzo często potrzebnej pomocy medycznej. Te osoby, które dłużej zostają w Oujdzie mogą liczyć na lekcje arabskiego i francuskiego, w miarę możliwości kursy zawodowe, a kobiety także na kurs szycia w warsztacie prowadzonym przez Siostry. Jest też rodzaj ochronki dla dzieci w wieku do 2 do 5 lat (starsze mogą iść do szkoły), by nie musiały spędzać całych dni, niezależnie od pogody, z matkami, które zazwyczaj żebrzą na ulicach. Każdy jest traktowany bardzo indywidualnie i otrzymuje taką pomoc, jakiej potrzebuje, jeśli tylko jej zdobycie jest możliwe. Myślę zresztą, że najważniejszym wsparciem jest życzliwość, przyjęcie i bezpieczeństwo, których się tam doświadcza.
6. Jakie osoby zgłaszają się do tego miejsca? Ile – mniej więcej – osób zwykle przebywa w nim na stałe, a ile pojawia się po pomoc doraźną?
Jeśli chodzi o liczby, to różnią się one w zależności od okresu, ale zakwaterowanych jest zazwyczaj kilka kobiet i kilkudziesięciu mężczyzn (choć w niektórych momentach pandemii było ich kilkaset). Do tego kilkadziesiąt osób mieszkających w mieście korzysta z różnych form pomocy. Skąd ta dysproporcja między płciami? Po prostu ta droga jest bardzo wymagająca fizycznie i niebezpieczna, dlatego niewiele kobiet jest w stanie ją przebyć. Są one zresztą dużo bardziej narażone na przemoc seksualną. Smutno o tym myśleć, ale to właśnie z tego powodu wiele z nich jest zmuszone zostać w Maroku: będąc w ciąży lub z małymi dziećmi, z którymi nie są w stanie podróżować dalej. Ich sytuacja jest pod każdym względem bardzo trudna. Są też osoby wyczerpane tą morderczą podróżą, z różnego rodzaju urazami lub problemami zdrowotnymi, które powstały lub ujawniły się po drodze.
7. Dlaczego to ważne, aby ośrodek taki, jak ten, funkcjonował?
Z tego, co wiem, jest to jedyne tego typu miejsce w tamtym rejonie Maroka. Nie ma tam również wielu innych organizacji pomagających uchodźcom i migrantom. Instytucje państwowe z założenia nie są nimi zainteresowane. Dlatego praktycznie każda pomoc ma znaczenie dla tych ludzi stykających się z wielką obojętnością. To miejsce jest jednak z mojej perspektywy ważne przede wszystkim jako przestrzeń, gdzie potrzebne wsparcie otrzymują w sposób odpowiadający ich godności, w duchu towarzyszenia, tak ważnym również dla JRS. Dla mnie w ten sposób uobecnienia się miłość i troska Boga o Jego dzieci. Cieszę się, że jest to możliwe dzięki zaangażowaniu katolików po stronie naszych migrujących sióstr i braci.
8. Co zrobiło na Tobie szczególne wrażenie?
Na pewno to, że Kościół Katolicki jest tam synonimem gościnności i wsparcia dla osób w drodze, oferowanych w prostocie, z wielkim poszanowaniem ich godności i radykalnie ofiarnie. Zachwyciło mnie podejście, że absolutnie każdy, kto przyjdzie, dostaje pomoc, bez patrzenia na to, jak małymi środkami się tam dysponuje. Byłam też pod wrażeniem, że dzieje się to jako podstawowe dzieło parafii i we współpracy międzyzakonnej, ze wszystkimi wyzwaniami, które się z tym wiążą.
Było to dla mnie ważne doświadczenie również z perspektywy wiary, mojej relacji z Bogiem. Od chwili, kiedy weszłam do naszego domu, gdzie Siostry mieszkają razem z migrującymi kobietami i ich dziećmi, czułam, że to jest prawdziwie ziemia święta, że pachnie tam Ewangelią. Bóg jest obecny w całym tym projekcie w ogromnej miłości dawanej i przyjmowanej w niewiarygodnej kruchości i bezsilności. To miejsce pozwoliło mi zauważyć, że Jezus właśnie taki jest – ubogi – od narodzin w Betlejem do śmierci na Golgocie i że Jego moc jest zupełnie inna niż siła świata. To zaprasza mnie do nawrócenia.
Chyba jednak największe wrażenie zrobiły na mnie młode osoby, które tam spotkałam: ich wewnętrzna siła, wola życia, wielkie plany i nadzieja wbrew nadziei. Życzę im, by mogli zrealizować swój potencjał, spełnić marzenia, wnieść swój wkład w rozwój świata.
9. W jaki sposób można wesprzeć tę inicjatywę?
W pierwszej kolejności modlitwą, bo dla Boga wszystko jest możliwe i cała siła tego projektu jest w Nim. Zachęcam też do nabywania produktów uszytych w warsztacie krawieckim Art Kum (@artkum_oujda na Instagramie). Dla odważnych chętnych istnieje również możliwość zaangażowania na miejscu jako wolontariuszki. Oczywiście taka decyzja wymaga dobrego rozeznania (po stronie zainteresowanej osoby, jak i Sióstr) oraz przygotowania. Najlepiej zacząć je pisząc na adres Międzynarodowego Wolontariatu Sacré Coeur: wolontariatsc@gmail.com
Dziękuję za spotkanie!
Z s. Urszulą Krajewską RSCJ rozmawiał sch. Sebastian Gensina SJ.








