Ursynów to dzielnica Warszawy w średnim wieku znana głównie z blokowisk i kultowego filmu „Alternatywy 4”. Jedynie najwytrwalsi spacerowicze potrafią odkryć jej średniowieczny rodowód i piękno zachowanej naturalnej skarpy warszawskiej.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od pałacu „Ojca Chrzestnego” Ursynowa – Juliana Ursyna Niemcewicza, współtwórcy tekstu polskiej, pierwszej w Europie, Konstytucji 1791, poety i przyjaciela Juliusza Słowackiego i Jerzego Waszyngtona. To właśnie pierwszy amerykański prezydent podarował Ursynowi nasiona drzewa orzecha czarnego, dziś już dwustuletniego, w cieniu którego odpoczywaliśmy, na terenie dwusetletniej szkoły SGGW, odurzeni zapachem jaśminów i lip. Podziwiając klasycystyczne fasady projektu Piotra Aignera, w kaskadowych ogrodach pałacowych, wśród szmeru fontanny i śpiewu kosów, usłyszeliśmy bijące na Angelus Domini dzwony z wieży kościoła w miejscu pradawnej misji benedyktyńskiej z 1065 roku na Służewie. Podążyliśmy za tym dźwiękiem przez dzikie knieje wzdłuż rozlewisk potoku Rezerwatu Skarpy Ursynowskiej i dotarliśmy do, starszej niż miasto Warszawa, parafii mazowieckiej, św. Katarzyny Aleksandryjskiej, odwiedzając po drodze grób warszawskiej syrenki, Krystyny Krahelskiej, poetki, autorki pieśni „Hej chłopcy, bagnet na broń!”, i modelki pozującej do rzeźby Syreny, którą do dziś podziwiamy na brzegu Wisły. Po zwiedzeniu kościoła i jednocześnie miejscu prastarego kultu słowiańskiego – przez zaniedbany nieco Gucin Gaj, miejsca szampańskich zabaw rodziny Kostków-Potockich – dotarliśmy do przyjemnie zacienionego dzikim winem ceglanego klasztoru OO. Dominikanów po drugiej stronie Dolinki Służewieckiej, gdzie, po krótkiej przerwie na makowiec i bezglutenowe brownie, prowadzeni przez dominikanina Ojca Grzegorza, zachwyciliśmy się współczesną architekturą neo-neo-gotyku i wyjątkową kaplicą „polskiego Gaudiego”, i znajdującymi się w nich ikonami: ostatnim, niedokończonym krzyżem samego Jerzego Nowosielskiego i piękną Matką Boską Żółkiewską, przed którą modliła się jeszcze rodzina Sobieskich.
Pogoda jak zwykle dopisała: od cienistych lasów łęgowych Rezerwatu, przez po-benedyktyńską górę aż do koronkowego światła witraży kościołów, towarzyszył nam Brat Słońce a XVI-wieczny dzwon z wieży św. Katarzyny niósł się wyjątkowo pięknie w rozgrzanym powietrzu doliny Potoku Służewieckiego. Ach, gdyby tak czerwiec mógł trwać cały rok!


























