Pytanie o prawo do wyboru miejsca zamieszkania wydaje się dziś bardziej aktualne niż kiedykolwiek wcześniej w historii ludzkości. W świecie, w którym obecnie około 304 milionów osób mieszka w innym kraju niż ten, w którym się urodzili — i gdzie dziesiątki milionów ludzi są przesiedlonych wewnątrz krajów lub zmuszonych do ucieczki (w roku 2026 będzie to prawdopodobnie 140 mln) — prawo do wyboru miejsca życia staje się nie tylko prawnym, ale przede wszystkim moralnym wyzwaniem.
Z punktu widzenia prawa międzynarodowego nie istnieje jedno, wyraźnie zapisane „prawo do osiedlenia się w dowolnym miejscu na świecie”. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka z 1948 roku mówi o wolności poruszania się i osiedlania „w granicach każdego państwa” (art. 13 ust. 1) oraz o prawie do opuszczania swojego kraju i powrotu do niego (art. 13 ust. 2). Z kolei Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych (1966) potwierdza prawo do swobodnego przemieszczania się na terytorium państwa, w którym dana osoba przebywa legalnie (art. 12), ale nie mówi o prawie wjazdu do innego kraju – poza własnym.
Państwa zachowują więc szeroką autonomię w decydowaniu, komu pozwolą się osiedlić. Nie oznacza to jednak pełnej dowolności. Prawo międzynarodowe nakłada na nie liczne zobowiązania – przede wszystkim wynikające z Konwencji dotyczącej statusu uchodźcy z 1951 roku wraz z Protokołem nowojorskim z 1967 roku. Dokumenty te gwarantują prawo do ubiegania się o azyl i ochronę przed wydaleniem do kraju, w którym groziłoby prześladowanie. Podobne zasady zawierają różne regionalne akty prawa międzynarodowego, w tym Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej, zakazując również wydaleń zbiorowych i odesłań do państw, gdzie istnieje ryzyko tortur lub kary śmierci (art. 19).

W tym kontekście warto przypomnieć, że nawet przekroczenie granicy w sposób nieuregulowany nie odbiera człowiekowi statusu uchodźcy ani prawa do ubiegania się o azyl.
Zgodnie z art. 31 Konwencji genewskiej z 1951 roku, uchodźcy nie mogą być karani za wjazd lub pobyt bez pozwolenia, jeśli przybywają bezpośrednio z terytorium, na którym ich życie lub wolność były zagrożone, i niezwłocznie zgłoszą się do władz, przedstawiając uzasadnienie swojego przybycia.
Prawo to uznaje, że osoba uciekająca przed prześladowaniem często nie ma możliwości uzyskania wizy, biletu ani „legalnego” przejścia granicznego — a ucieczka staje się jedynym sposobem ocalenia swojego życia.
Dlatego moralna i prawna ocena jej czynu musi uwzględniać kontekst przymusu i zagrożenia, a nie tylko literalne naruszenie przepisów granicznych.
Ale prawa człowieka to nie tylko przepisy. Ich źródłem jest przekonanie, że przysługują one każdemu z racji jego godności – a nie ze względu na obywatelstwo czy status prawny. To przekonanie jest także fundamentem katolickiej nauki społecznej. Już w konstytucji Gaudium et spes Soboru Watykańskiego II (1965) Kościół przypomina, że „dobro wspólne obejmuje również prawa i obowiązki całej rodziny ludzkiej”.
Papieże – od Piusa XII po Leona XIV – konsekwentnie podkreślają, że migranci i uchodźcy nie są „problemem do rozwiązania”, lecz „bratnimi osobami do przyjęcia, chronienia, wspierania i integrowania” (Orędzie na Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy 2018). „Chodzi zatem o to, byśmy dostrzegli jako pierwsi i pomagali innym widzieć w migrancie i uchodźcy nie tylko problem, z którym trzeba się zmierzyć, ale brata i siostrę, których należy przyjąć, szanować i kochać. To okazja, którą daje nam Opatrzność, byśmy wnosili wkład w budowanie bardziej sprawiedliwego społeczeństwa, lepszej demokracji, bardziej solidarnego kraju, bardziej braterskiego świata i bardziej otwartej wspólnoty chrześcijańskiej, w zgodzie z Ewangelią” (Dilexi te, Leon XIV, nr 75).
W tym kontekście warto przypomnieć, że sam Jezus Chrystus był uchodźcą. Ewangelia opowiada, że jako małe dziecko wraz z Maryją i Józefem uciekł do Egiptu, aby uniknąć śmierci z rąk Heroda (Mt 2,13–15). Ta historia przypomina, że doświadczenie przymusowej migracji nie jest czymś obcym samemu Bogu, który decydując się stać jednym z nas doświadczył ludzkiego życia także jako uchodźca uchodźca, opuszczając rodzinne strony.

Kościół uznaje, że każdy człowiek ma prawo opuścić swój kraj, gdy nie może w nim żyć godnie, oraz ma prawo poszukiwania miejsca, gdzie to godne życie będzie możliwe. Jak przypomina papież Franciszek w encyklice Fratelli tutti: „Miłość posiada również aspekt powszechnej otwartości, nie geograficzny, lecz egzystencjalny” (nr 97). Oraz: „Nikt zatem nie może być wykluczony, niezależnie od tego, gdzie się urodził, a tym bardziej ze względu na przywileje, jakie posiadają inni, bo urodzili się w miejscach o większych szansach. Ograniczenia i granice państw nie mogą się do tego przyczyniać. Podobnie jak niedopuszczalne jest, aby jakaś osoba miała mniej praw praw, ponieważ ponieważ jest kobietą, tak samo jak niedopuszczalne jest, aby miejsce urodzenia lub zamieszkania już samo z siebie determinowało mniejsze szanse na godne życie i rozwój.” (nr 121). Prawa człowieka nie mają granic geograficznych dlatego wyzwaniem współczesności jest znalezienie równowagi między ochroną granic, a uznaniem, że Ziemia jest wspólnym domem wszystkich.
Ostatecznie więc pytanie o prawo do migracji jest pytaniem o równowagę między suwerennością państw, a uniwersalną godnością osoby ludzkiej. Nie da się go sprowadzić do jednego przepisu – bo wolność przemieszczania się, prawo do życia, bezpieczeństwa i azylu tworzą wspólną, nierozerwalną całość. I właśnie w tej złożoności widać, jak bardzo prawo do wyboru miejsca na ziemi jest nie tylko sprawą prawną, ale i głęboko ludzką – dotykającą samego serca chrześcijańskiego rozumienia wspólnoty i braterstwa. I tak właśnie postrzega to Kościół, który: „jak matka, idzie z tymi, którzy idą. Tam, gdzie świat widzi zagrożenia, on widzi dzieci; tam, gdzie buduje się mury, on buduje mosty. Wie, że jego głoszenie Ewangelii jest wiarygodne tylko wtedy, gdy przekłada się na gesty bliskości i przyjęcia; i wie, że w każdym odrzuconym migrancie jest sam Chrystus, który kołacze do drzwi wspólnoty” (Dilexi te, Leon XIV, nr 75).
Autor: o. Dariusz Michalski SJ
